Hogwartalia
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesSzukajRejestracjaZaloguj

 

 Przede wszystkim dobre maniery

Go down 
3 posters
AutorWiadomość
Huynh Song Cheo
Generalna Konserwa
Huynh Song Cheo


Liczba postów : 206

Motto : Genius Vietnam is genius


Przede wszystkim dobre maniery Empty
PisanieTemat: Przede wszystkim dobre maniery   Przede wszystkim dobre maniery I_icon_minitimeWto Gru 30, 2014 12:24 am

Za pomoc w tworzeniu fanfika i w oddawaniu charakterów niektórych postaci dziękuję Węgrom, a za wytłumaczenie niektórych faktów związanych z wiedzą biologiczną - Polsce. ^^

Goranka była ropuchą bardzo dystyngowaną. Nie odzywała się bez potrzeby, nie sprawiała też ciągłych kłopotów jak niektóre szczury uczniów. Nie pierzyła się, ani nie zmieniała futra, więc nie pozostawiała po sobie bałaganu. Pochlebiała sobie również, że jest mądrzejsza od większości gadów, na przykład wężów. Owszem, może nie była za piękna, ale nie miała za złe ludziom, którzy otwarcie mówili, że jest brzydka. Liczyła się dla niej opinia tylko jednej osoby – tą osobą był oczywiście jej własny, prywatny czarodziej, czyli Ratko Branković.
Dla Goranki, to on był najważniejszy ze wszystkich. Cała reszta uczniów, bądź ogólnie ludzi, po prostu jej nie obchodziła w żaden specjalny sposób. Wyjątek stanowiły oczywiście osoby, które rozmawiały i spędzały czas z Ratko, jednak było ich naprawdę niewiele. Ropucha uważała Czarnogórca za swoją własność o którą należy dbać. Nie przeszkadzało to jednakże w wykorzystywaniu czarodzieja. Najczęściej jako środka lokomocji. Podróżowała w jego kieszeni. Było to bardzo wygodne, szczególnie, że mogła przebywać z nim częściej i dłużej. Tylko że Puchon zazwyczaj nie zauważał ropuchy. Wyrobił sobie przez to opinię, że Goranka ma talent do kamuflażu i podchodów. Oczywiście miał rację – Goranka była tego pewna. Jednak w przypadku, gdy wskakiwała mu do kieszeni, w ogóle nie ukrywała swojej obecności, licząc na pieszczoty. Ratko po prostu nie ogarniał. Mimo tego, musiała przyznać, że jak na czarodzieja, to całkiem nieźle ją rozumiał i przede wszystkim lubił ją głaskać.
Zwykle dni ropuchy nie różniły się zbytnio od siebie. Goranka się budziła, szła sama do Wielkiej Sali, bo Puchon zazwyczaj nie czekał aż łaskawie wstanie. Jadła śniadanie, a dalszą część dnia spędzała wedle swoich upodobań. Czyli albo spała, albo starała się znaleźć coś smacznego. Czasami nawet szukała towarzystwa innych ropuch, jednak one były zawsze zbyt aroganckie jak na gust Goranki. W dodatku nigdy nie miały nic ciekawego do wyrechotania. Między innymi to sprawiło, że Goranka nie zdecydowała się dołączyć do chóru. Była oczywiście na tyle utalentowana, aby bez problemu przejść kwalifikacje, a nawet dostać solówkę, ale na razie jej to nie interesowało. Na razie.

Goranka obudziła się i z trudem otwarła ślepia. Leżała na szafce nocnej obok łóżka Ratko. Oczywistym było, że Puchona nie było już w dormitorium, ponieważ poszedł na śniadanie. Jak zwykle zupełnie zignorował fakt, że ropucha chętnie zjadłaby wraz z nim. Przeciągnęła się i skrzeknęła głośno. Doszła do wniosku, że najwyższy czas na posiłek. Zeskoczyła z szafki i długimi skokami ruszyła do wyjścia z dormitorium. Na szczęście drzwi były otwarte, więc lekko oparła się o nie przednimi kończynami i podążyła do Wielkiej Sali.
Wydawało się, że podróż minie dumnej ropuszy całkowicie spokojnie. Ale nie! Tuż przed wejściem do pokoju wspólnego Hufflepuff’u czekała na Gorankę niemiła niespodzianka. Tą niespodzianką była niewielka kotka o przeraźliwie prostym imieniu – Neko. Goranka uważała, że imiona, które są po prostu nazwą danego zwierzęcia w innym języku, są niezbyt mądre. Ropucha była dumna ze swojego imienia, które było całkowicie oryginalne.
Neko, w przeciwieństwie do Goranki, nie miała ambicji studiowania kilku języków poza swoim ojczystym, więc pewnie nie zdawała sobie sprawy z tego jak jej imię jest pospolite. Ważnym za to dla niej było, aby poświęcano jej odpowiednią ilość uwagi. Jako że o tej porze nie było już nikogo więcej w dormitorium, zauważywszy Gorankę, rzuciła się w jej stronę. Ropucha niestety nie miała ochoty zacieśniać znajomości z Neko, toteż gdy zdała sobie sprawę, że kotka biegnie w jej stronę, to niezwykle szybkimi skokami zaczęła ucie… oddalać się w stronę Wielkiej Sali. Goranka jako dama nigdy nie zniżyłaby się do ucieczki. Jednak w tym momencie była bardzo zadowolona ze swojej szybkości i zdolności do praktycznego zakamuflowania się przed potencjalnym wrogiem.
Uniknąwszy niechcianego spotkania tak umiejętnie jak tylko ona to potrafiła, weszła do Wielkiej Sali. Śniadanie właśnie się kończyło, ale Goranka i tak wypatrzyła przy stole Puchonów Ratko. Zbliżyła się do niego i wskoczyła na stół.
- Goranko! Co ty tu robisz? – Czarodziej skomentował jej przybycie jak zwykle. Ropucha wybaczyła mu tak trywialne przywitanie i skrzeknęła głośno z nadzieją na śniadanie. Co ciekawe, Czarnogórzec zrozumiał ją i poczęstował kilkoma kawałkami jakiegoś mięsa. Goranka przyjęła je z entuzjazmem, którego nie dało się poznać po jej wyrazie pyszczka. Kiedy tylko zjadła, Ratko uchwycił ją mocno i pogładził po głowie. Zakumkała zadowolona czując przyjemny dotyk ludzkiej dłoni na jej pokrytym brodawkami łebku. Zaraz potem została wsadzona do kieszeni Puchona i razem poszli pod salę Transmutacji. Tam chłopak próbował się jej pozbyć, wypuszczając ją na posadzkę i tłumacząc, że nie powinna być z nim na zajęciach. Jednak Goranka według siebie była ponad tymi zakazami. One tyczyły się głupich zwierząt, które nie umiały się zachować stosownie do sytuacji. Ropucha oczywiście to potrafiła i nie była głupia. Temu, kiedy Czarnogórzec nie patrzył, wskoczyła do jego torby. To normalne, że chciała być ze swoim panem.
Na lekcji uczniowie mieli zamienić żabę w jaszczurkę. Zamienienie żywego stworzenia w żywe, które jest wyższą formą ewolucyjną, było całkiem trudną sztuką. Goranka obserwowała starania uczniów, siedząc cicho w torbie Ratko. Często zerkała na swojego czarodzieja, który jakoś sobie radził.
Ropucha z wyższością przyglądała się zmienianym żabom. Dla niej były to tylko zwykłe, bezmyślne stworzenia bez wyobraźni. Nie to co ona. Goranka była przecież ropuchą! W dodatku była stworzeniem magicznym. Oczywistym było, że posiada wyobraźnię i zdaje sobie sprawę z tego co się wokół dzieje. Ogólnie uważała swój gatunek za lepszy od zwykłych żab. No bo w końcu kto śpiewał w chórze? Jasne, że ropuchy! Taka żaba przecież w ogóle nie umiałaby wpasować się w rytm piosenki, a moment kulminacyjny na pewno by zawaliła.
Ropucha przesiedziała spokojnie do końca lekcji. Jednak, gdy Ratko chwytając torbę, ruszył na następne zajęcia, zdecydowała się wyskoczyć. Wylądowała przy ścianie korytarza, gdzie była względnie bezpieczna przed zadeptaniem przez licznych uczniów. Ułożyła się wygodnie na ziemi i zdecydowała się poczekać, aż tłum się przerzedzi. W tym czasie ucięła sobie krótką drzemkę. Goranka uważała, że jeśli jest się zmęczonym to należy odpocząć, a nie męczyć się i narzekać. Dla ropuchy takie rozważania były przejawem jej mistrzowskiego geniuszu, choć inni uważali, że jest po prostu leniwa.
W końcu na korytarzach się uspokoiło. Większość uczniów była w klasach, a reszta korzystała z ładnej pogody przebywając na błoniach.
- Ojej, ropuszka! – Goranka usłyszała dziewczęcy głos. Otworzyła niechętnie jedno oko. Stała przed nią drobna Puchonka o długich brąz włosach. Nazywała się Tai i z tego co ropucha zaobserwowała, chodziła z jej ukochanym czarodziejem. Tajwanka zbliżyła się do płaza i klęknęła przy nim zachowując jednak pewien dystans. Nie umknęło to uwadze ropuszy.
- To ty należysz do Ratko, prawda? Poznaję cię. - powiedziała, zabawnie przechylając głowę na bok i przyglądając się. – Chciałabym się z tobą zaprzyjaźnić. Co ty na to?
Goranka tylko skrzeknęła głośno i przygotowała się do skoku. Stwierdziła, że nie będzie się bratać z osobą, która próbuje zająć sporą część czasu i uwagi Czarnogórca.
- Czekaj! Mam coś dla ciebie! – Tai pogrzebała w kieszeni swojej szaty. Wyciągnęła parę niewielkich brązowych kuleczek i położyła je przed ropuchą. – To jest specjalny przysmak dla ropuch. Kupiłam go w Hogsmeade z myślą o tobie. – Po wypowiedzeniu tych słów Tajwanka zamilkła, czekając na jakąś reakcję. Przesiedziały w milczeniu jakąś minutę wpatrując się tylko w siebie. W końcu Tai, czując się nieco niezręcznie, wstała z klęczek i odsunęła się kilka kroków.
- Wybacz, ale muszę już iść na próbę chóru. Za chwilę się zaczyna. No to… Do zobaczenia! – zakończyła wesoło. Zaczęła iść korytarzem w stronę schodów. Nagle się odwróciła. – Ach! Zapomniałabym! – Skocznym krokiem wróciła do ropuchy i zawiesiła nad nią rękę, wahając się chwilę. Potem widać podjęła jakąś decyzję i pogładziła ją lekko po głowie. – Ratko mówił, że to lubisz. – wypowiedziawszy te słowa, ponownie się odwróciła i odeszła szybkim krokiem.
Goranka wzrokiem odprowadziła Puchonkę, a następnie z pewną dozą niepewności spróbowała przysmaku. Był zaskakująco smaczny. Ropucha wyraziła swoje zadowolenie głośnym rechotaniem. Po pewnym namyśle i kilku przysmakach, stwierdziła, że może się z dziewczyną podzielić Czarnogórcem, o ile nie będzie ona chciała go tylko dla siebie. Ropuchę urzekła cierpliwość Tai. Większość osób nie czekałaby aż Goranka zareaguje, a już na pewno nie odnosiłaby się do płazicy tak miło. Tajwanka była cały czas miła. W dodatku nie starała się zwrócić uwagi Goranki tylko przyjęła, że jej słucha. Nie umniejszyła jej inteligencji. To sprawiło, że ropucha zaczęła patrzeć przychylniej na związek Tai z Ratko.
Parę godzin później Goranka znajdowała się z powrotem w Pokoju Wspólnym Puchonów. Siedziała sobie spokojnie na głowie Czarnogórca, kiedy ten rozmawiał z Tino. Tak w sumie to głównie mówił Fin, a Ratko odzywał się tylko po to, żeby odpowiedzieć na pytanie. Ropuchę średnio interesował temat konwersacji, więc nie słuchała jej uważnie. Jednakże jedno zdanie wypowiedziane przez Ratko od razu sprawiło, że zwróciła na niego całą swoją uwagę.
- W sumie to chciałbym mieć żółwia.
Goranka słysząc to, otworzyła szeroko oczy i skrzeknęła z wyrzutem. Puchon zignorował wyraźnie wygłoszony protest, przez co ropucha jeszcze bardziej się oburzyła. Z premedytacją odbiła się jak najmocniej od głowy Ratko i wylądowała zgrabnie na podłodze.
- Ała! Goranko! Co się stało?!
Płazica znowu głośno skrzeknęła. Była zbulwersowana. Jak Ratko śmiał powiedzieć coś takiego w jej obecności?! I jeszcze miał czelność pytać: „Co się stało?”! Dla Goranki to było za wiele. Zanim Puchon zdążył zareagować, wybyła z Pokoju Wspólnego Hufflepuff’u najszybszym tempem na jakie było ją stać.
Kiedy w końcu się zatrzymała, znajdowała się gdzieś w połowie drogi do Klasy Eliksirów. Tam zdała sobie sprawę, że jest w kropce. Nie miała zbyt wielu pomysłów na miejsce w którym mogłaby spędzić noc, jeśli musi wykluczyć dormitorium Ratko. A nie miała najmniejszego zamiaru wracać! Czarnogórzec dopuścił się według niej karygodnego czynu i powinien ponieść karę. Nawet jeśli oznaczałoby to spędzenie nocy w jakimś nieprzyjemnym miejscu. Niech się Puchon zamartwia, ot co! Goranka zarechotała głośno, chcąc podkreślić na głos swoje myśli.
Nagle zza zakrętu wyłonił się wąż. Posykując cicho, zbliżał się do ropuchy. Płazica, obserwując uważnie gada, zaczęła się cofać pod ścianę. To nie przeszkodziło wężowi, który lekko zmienił tor pełzania i skierował się łbem w stronę ropuchy. Z chwili na chwilę był coraz bliżej. Goranka miała nieodparte wrażenie, że ma on chrapkę na zaatakowanie jakiegoś zwierzęcia, bez względu na to jakiej byłoby rasy. Tak dla sportu. Płazica doskonale to rozumiała. Sama często ćwiczyła na błoniach polowanie na mniejsze zwierzątka. Oczywiście ich nie zjadała! To było poniżej jej godności. Robiła to tylko po to, aby zachować formę. Dzięki temu była szybka i zwinna. Niestety nikt nigdy nie widział jej ćwiczeń, przez co niektórzy uważali ją za leniwą, lecz taki wniosek był tylko przejawem ich ignorancji.
W tym momencie ropucha nie miała zbytniej ochoty na udawanie zwierzyny łownej. Dlatego też w chwili, gdy wąż był już naprawdę blisko, odbiła się mocno od ziemi i po długim locie wylądowała za gadem. Z tamtego miejsca szybko ruszyła przed siebie, wiedząc, że musi zyskać przewagę, dopóki wróg jest zaskoczony.
Goranka pędziła przed siebie, od czasu do czasu skręcając w różne korytarze, wskakując i zeskakując ze schodów. Niespodziewanie wpadła pod nogi ucznia ze Slytherinu. Wydała z siebie przeraźliwy skrzek, który oczywiście miał być tylko ostrzeżeniem, a nie wyrazem przerażenia i po kilku starannych manewrach wylądowała bezpiecznie i w całości na środku korytarza. Uczeń niestety nie miał tyle szczęścia. Wytrącony z równowagi skrzekiem, potknął się o płazicę i wywrócił na zimną posadzkę.
Goranka wiedząc, że należałoby zorientować się, czy nic nie jest uczniowi, zbliżyła się do niego. Rozpoznała ucznia-wampira, który był znany wśród wszystkich zwierząt. Często był obiektem plotek innych ropuch. Płazica oczywiście ich nie słuchała. Znała zasady dobrego wychowania i wiedziała, że nie powinno się obgadywać za plecami, nawet jeśli kogoś męczy pech. Uważnie przyglądała się Ślizgonowi. Lekko zdezorientowany zamrugał oczami, po czym skupił wzrok na ropusze.
- I co się gapisz paskudo?! To twoja wina!
Goranka po tonie głosu Vlada, poznała, że ma kłopoty. W dodatku większe niż przy spotkaniu z wężem. A skoro Ślizgonowi najwyraźniej nic poważnego nie było, można się było wycofać. Płazica szybko się odwróciła i zaczęła oddalać tak szybko jak pozwalały jej kończyny. Za nią rozbrzmiał potok przekleństw, po którym rozległ się wrzask:
- Podejdź do mnie jeszcze raz, a powyrywam ci te żabie udka!!!
Ropucha nie miała najmniejszej ochoty na stracenie kończyn, więc zamiast uciekać bez sensu, oparła się o drzwi do najbliżej klasy. Na szczęście były uchylone. Goranka weszła do środka i przymknęła drzwi na tyle, na ile mogła. Znajdowała się w pustej klasie. Kilka podłużnych ławek było ustawionych obok siebie na przodzie klasy. Cała reszta stolików i krzeseł była poprzysuwana do ścian. Dzięki temu na środku był duży pusty obszar. Ropucha rozejrzała się zaciekawiona. Nigdy tu nie była. Z pewnością oddałaby się dokładniejszej eksploracji, lecz właśnie dało o sobie znać zmęczenie. W takim wypadku Goranka znalazła sobie ciepły kącik i tam ułożyła się do snu.
Obudziło ją szuranie krzeseł. Otworzyła z trudem ślepia. Wokół było mnóstwo uczniów, którzy kręcili się po klasie, przesuwali stoliki i układali krzesła. Nad wszystkim czuwał profesor Flitwick. Stał na krześle, które stało na jednym ze stolików.
- Dalej moi drodzy! Proszę się sprężyć. Musimy brać się za próbę, bo występ jest tuż, tuż! – zawołał, klaskając w dłonie. Goranka pokręciła głową. Była zła, że ktoś zakłóca jej sen. Jednakże lekko się ożywiła, kiedy usłyszała rechotanie dobiegające z jednego z kątów pomieszczenia. Znajdowała się tam całkiem pokaźna grupka ropuch. Goranka zdecydowała się zniżyć do ich poziomu i dołączyć. Musiała przecież się dowiedzieć cóż się tutaj odbywa! Już dochodziła do ropuch, gdy usłyszała znajomy głos:
-Och! Goranka! Cześć malutka! – Tai w podskokach zbliżyła się do ropuchy. – Przyszłaś na próbę chóru?
Ropucha zmierzyła Puchonkę wzrokiem i skrzeknęła cicho w odpowiedzi. W jej głowie zaczął się krystalizować niezwykły pomysł, na to, żeby udowodnić Ratko, że to Goranka jest najlepszym zwierzęciem i jedynym na które zasługuje Czarnogórzec. W końcu nie da się wyobrazić większego zaszczytu. Sposobem na udowodnienie tego, jeśli Ratko jest takim ignorantem, że tego nie zauważył, jest ujawnienie któregoś ze swoich nieprawdopodobnie licznych talentów. A jednym z nich, czego ropucha była pewna jak tego, że jej inteligencja jest nieprzeciętna, był głos, który z pewnością idealnie pasowałby do chóru. Był jednak pewien problem. Jak Goranka miała wyjaśnić swój cel profesorowi? I jak miała mu udowodnić, że rzeczywiście ma fenomenalny talent? Potrzebowała do tego osoby, która by ją rozumiała i mogłaby z nią ćwiczyć osobne partie chóru w czasie wolnym. W końcu wręcz przed chwilą profesor mówił, że występ jest blisko. Dlatego, jeśli ropucha chciałaby teraz dołączyć, to musiałaby ćwiczyć zdecydowanie więcej od innych, aby wszystko było idealnie. A odpowiednią osobą do tego zadania wydawała się stojąca przed Goranką Puchonka. Płazica szeroko otworzyła swoje niezwykłej urody ślepia i spróbowała wzrokiem i cichym kumkaniem przekazać Tai całość istoty sprawy.
Tai przykucnęła przy płazicy, a pozostałe ropuchy porozchodziły się do swoich partnerów ustawiając na swoich miejscach, aby przystąpić do próby. Tai objęła je chwilę wzrokiem i popatrzyła znów na Gorankę, której kumkanie zdaniem Puchonki brzmiało nawet uroczo i prosząco. Przypominała jej koleżankę, która kilka miesięcy temu weszła do klasy i nieśmiało spytała czy mogłaby dołączyć. Teraz zajmowała środkowe miejsce wśród altów.
- Myślę, że profesor nie będzie miał nic przeciwko, jeśli chcesz również z nami poćwiczyć – powiedziała w końcu nieco niepewnie, nie wiedząc, czy dobrze zrozumiała to co jej rozmówczyni chciała przekazać.
Goranka pokiwała głową z aprobatą. Po wcześniejszym spotkaniu z Tai podejrzewała, że uda się im jakoś dogadać, ale teraz była tego pewna. Miała wrażenie, że Puchonka doskonale zrozumiała przekaz i chętnie dołączy do misternego planu. Ropucha przygotowała się mentalnie na swoją pierwszą szkolną próbę chóru i wskoczyła na dłonie Tai. Przez twarz dziewczyny przemknął lekki grymas, ale udało jej się go powstrzymać. Podniosła ropuchę z podłogi i uśmiechając się szeroko do reszty członków chóru ustawiła się na swoim miejscu. Profesor nie skomentował przybycia Goranki, tylko uśmiechnął się do ropuchy, po czym rozpoczął próbę.
Płazica czynnie uczestniczyła w rozśpiewce wraz z innymi ze swojego gatunku. Jednakże potem chór zaczął śpiewać, więc musiała zamilknąć i uważnie wysłuchać piosenek. W tym czasie oceniła umiejętności chóru na całkiem wysokie. Widocznie profesor Flitwick bardzo się starał, aby mogli wypaść jak najlepiej, a członkowie chóru odwdzięczali się rzetelną pracą, która dawała efekty. W końcu, po krótkiej przerwie, Goranka zdecydowała się zabłysnąć umiejętnościami. Z werwą wręcz do niej niepodobną włączyła się w regularne rechotanie i kumkanie. Wbrew pozorom utrzymywanie rytmu w ten sposób było całkiem trudne, ale tekst którym posługiwały się ropuchy był niebywale wzruszający. Gorance było przykro, że większość uczniów nie zrozumie przesłania piosenki. Płazica miała jednak nadzieję, że Ratko zrozumie. Ba! Miała nadzieję. Była tego pewna! Szczególnie, że te piękne ropusze słowa wykumka i wyrechota mu Goranka!
W końcu próba się skończyła. Goranka była z niej niezwykle zadowolona. Kilka ropuch patrzyło na nią, a w ich ślepiach odbijała się zazdrość dotycząca jej pięknego głosu. Jedna, czy dwie zakumkały z uznaniem dla jej umiejętności, a jedna nawet wprost powiedziała płazicy, że miło jest z nią rechotać. Przekazała to oczywiście w ropuszy sposób. Ego Goranki zostało mile połechtane reakcjami zwierząt, ale teraz najważniejsza miała być opinia profesora zaklęć. Jeśli on nie zgodzi na występ, to cały plan się może zawalić! A ropucha nie wymyśliła jeszcze zastępczego. Spięła lekko mięśnie, z niecierpliwością czekając na wynik starań.
Tajwanka poczuła jak Goranka się spina. Była przez chwilę pewna, że ropucha zechce zeskoczyć, ale szybko domyśliła się, co ją zaniepokoiło. Płazica po raz pierwszy przyszła na próbę i nie wiedziała, czy dobrze jej poszło. Stresowała się przed tym, co profesor może o niej powiedzieć. Tai uśmiechnęła się i z pewnym wahaniem zaczęła gładzić lekko ropuchę, aby mogła się uspokoić. Tajwanka była pewna, że Gorance poszło dobrze i że profesor podzieli to zdanie.
- Dobrze, moi drodzy! Bardzo dobrze wam poszło. Możecie się już rozejść. Tai, moja droga, mogłabyś tu podejść z tą ropuchą? – Profesor Flitwick machnął ręką, przyzywając dziewczynę do siebie. Puchonka podeszła sprężystym krokiem, nie przerywając głaskania Goranki.
- Panie profesorze, co pan sądzi o Gorance? – zapytała wesoło - Przyszła na próbę dopiero pierwszy raz i na pewno się trochę denerwuje. Wydaje mi się, że poszło jej dobrze, ale na pewno chciałaby usłyszeć pana opinię. - Goranka kumknęła głośno. Chciała się dowiedzieć, czy może wystąpić! Wiedziała, że jest zdolna, ale musiała się dowiedzieć przede wszystkim, czy nie psuje nauczycielowi planu występu.
-Och! Czy Goranka mogłaby wystąpić z nami? – Dziewczyna szybko domyśliła się o co ropusze chodzi.
- Ach! Ależ poszło jej wspaniale! Oczywiście, że będzie śpiewać na występie! Bardzo się cieszę, że zdecydowała się dołączyć. W zeszłym roku odeszło wielu uczniów, którzy śpiewali ze zdolnymi ropuchami. Dlatego też mam teraz pewien problem. Znam wiele utworów, ale często wymagają one popisu ze strony tych płazów. Kilka ropuch w naszym chórze dostało już solówki, lecz reszta ma za małe umiejętności, aby się ich podjąć. Na występie śpiewacie piosenkę, która zawiera jeszcze jedną partię solową. Chciałbym, aby twoja ropucha ją zaśpiewała.
Goranka odetchnęła z ulgą, a następnie poczuła się dumna. Nawet profesor sądził, że jest zdolna! W takim razie Ratko na pewno też to zauważy.
- Ojej! Naprawdę? Świetnie! Słuchasz Goranko? Chciałabyś zaśpiewać coś samodzielnie? – Tai uśmiechnęła się radośnie do ropuchy. Płazica spojrzała na dziewczynę i kiwnęła głową.
- Wspaniale! Zostało mało czasu, więc będziesz musiała się sprężyć z ćwiczeniami, ale na pewno sobie dasz radę. W takim razie posłuchaj swojej partii: – Profesor nagle zaczął kumkać i rechotać w skomplikowany sposób. Dla Puchonki było to niezrozumiałe, ale Goranka słuchała uważnie. Rozpoznała piosenkę, którą umilały sobie czas ropuchy spędzające czas razem w wodzie podczas godów. Była bardzo romantyczna. Bardzo trudno było opowiedzieć o czym jest. Wspólny śpiew ropuch zawierał głównie emocje wyrażane przez odpowiednie odgłosy. Czasami oczywiście były słowa, lecz niektóre piosenki miały tyle wersji ile ropuch aktualnie je śpiewało. Emocje w nich zawarte za to były zawsze te same. Było to pewnym ułatwieniem i sposobem na zapobieganie kłótniom o tekst.
Ropucha spróbowała powtórzyć usłyszaną melodię, ale w połowie zacięła się i nie była pewna co dalej. Spojrzała na profesora, a ten powtórzył piosenkę. W końcu, kiedy Goranka usłyszała po raz trzeci swoją część, umiała ją już powtórzyć bez błędu. Teraz jedyne co zostało, to doszlifowanie intonacji i akcentu rechotania. Ropucha, dochodząc do wniosku, że nic już tu po niej, zeskoczyła z rąk Tai i podreptała do wyjścia. Zaskoczona Tajwanka najpierw pozwoliła jej na to, jednak po chwili zawołała:
- Ach! Ropuszko! Goranko! Poczekaj! – Goranka obejrzała się na Puchonkę, która dogoniła ją, biegnąc. Skrzeknęła pytająco, patrząc na dziewczynę.
- Dzisiaj rano Ratko się u ciebie martwił. Zastanawiał się dlaczego nie wróciłaś na noc. Powiedziałam mu, że jeśli cię spotkam, to cię do niego przyprowadzę. Chodź ze mną, na pewno się ucieszy! – Tai uśmiechnęła się promiennie. Goranka zastanowiła się. Nieco jej pochlebiło to, że Puchon się o nią martwił, ale to nie znaczyło, że już mu wybaczyła! Owszem, była zwierzęciem, ale była też ropuchą płci żeńskiej! Miała prawo się obrazić i wcale nie musi szybko wybaczać. Nie powinna wracać tak szybko. Ratko mógłby sobie jeszcze pomyśleć, że z nią jest tak łatwo i że wcale nie trzeba się starać i przepraszać! Że wystarczy się martwić. Jeszcze czego! Jednakże im dłużej ropucha się wpatrywała w dziewczynę, tym bardziej wahała się w swoim postanowieniu. Przecież Puchonka nie zawiniła i chce być tylko pomocna. Niegrzecznym byłoby odrzucenie zaproszenia. Tajwanka jeszcze zgodziła się pomóc ropusze. W tej sytuacji, dobre maniery wręcz wymagały, aby się zgodzić.
W końcu, po kilkudziesięciu sekundach Goranka podjęła decyzję. Uśmiechając się do Tajwanki na swój sposób (Czyli wcale. Ropucha nie miała aż tak rozwiniętej mimiki pyszczka, ale uśmiech dało się wyczytać z jej oczu!), zaczęła iść korytarzem. Kiedy dziewczyna nie zrozumiała przekazu, Goranka spojrzała na nią przeciągle, powoli kiwając łebkiem.
- Okej! Czyli chcesz iść sama. Nie ma sprawy! – Tai podbiegła do ropuchy i dopasowując się do jej kroku, zaczęła z nią wesoło rozmawiać. A raczej wesoło do niej mówić. Goranka nie odpowiadała, choć od czasu do czasu rechotała, aby wyrazić zgodę lub skrzeczała w sprzeciwie. Mijający je, patrzyli zdezorientowani. Kilkoro uczniów młodszych klas zaczęło się nabijać z dziwnej pary, ale przestali, gdy Goranka spiorunowała ich wzrokiem. Widząc jej mordercze spojrzenie istoty inteligentniejszej, przechodził ich dreszcz. Przynajmniej tak myślała Goranka. Tak naprawdę milkli z zaskoczenia, że ropucha może ich rozumieć i móc swoimi oczami przekazywać tak jasne komunikaty.
W całkiem miłej atmosferze dotarły do dormitorium Hufflepuff’u. W trakcie spaceru Goranka zdążyła wystarczająco dobrze poznać Tai, aby stwierdzić, że naprawdę ją lubi. Ropuszy spodobała się pozytywna energia emanująca z dziewczyny, której trochę brakuje Ratko. W takim rozrachunku dziewczyna była dla niego wręcz idealna.
Tajwanka puściła Gorankę przodem. Ropucha rozejrzała się po pokoju. Ratko nie było, mogła to stwierdzić od razu. Była wyczulona na jego aurę i doskonale wiedziała kiedy jest blisko. Tai troszkę później od Goranki zorientowała się, że Ratko nie ma.
- Ojej… Mówił, że chyba pójdzie cię szukać, ale nie wiedziałam, że zrobi to od razu po śniadaniu. Idziemy go szukać po zamku? – dziewczyna zwróciła się do ropuchy, ale ona pokręciła tylko głową. Skoro go nie ma, to go nie ma. To nawet dobrze, niech pomartwi się ciut dłużej. Ropucha zignorowała lekki żal, który pojawił się, kiedy zdała sobie sprawę, że Czarnogórca nie ma. Spojrzała na Tai wymownie. Powinna poćwiczyć do występu! Jeśli nie mogła teraz zadziwić i zaskoczyć Puchona tym, że tak łatwo zaprzyjaźniła się z Tai, to powinna ćwiczyć! Występu Ratko na pewno nie pominie. Musi mu udowodnić przecież, że jest najlepsza. I wcale nie ma to nic wspólnego z tym, że w ogólnym rozrachunku wychodzi na to, że jest jedyną… jedną z najlepszych ropuszych solistek w chórze i chciałaby podtrzymać ten stan.
Tajwanka kucnęła przy Gorance. Nie wiedziała czy jej się zdawało, czy kiedy ropucha kręciła łebkiem, to zobaczyła w jej ślepiach echo żalu?
- To co robimy? Mogę mu wysłać samolocik z wiadomością, że już wróciłaś. – Kiedy płazica gwałtownie zaprzeczyła, zastanowiła się. – W takim razie co chcesz robić?
Goranka pokręciła łebkiem. Przecież już to przekazywała. Chce ćwiczyć!
Tajwanka chwilę wpatrywała się w ropuchę. Patrząc w jej ślepia przypomniała jej się jedna z koleżanek tuż po tym jak wstąpiła do chóru. Chciała cały czas ćwiczyć i bardzo trudno było przemówić jej do rozumu, że ciągłe ćwiczenia, bez przerwy nie są dobre dla zdrowia.
- Jesteś pewna, że chcesz ćwiczyć? Przed chwilą miałyśmy przecież próbę. Możemy w ten sposób się wykończyć.
Goranka zastanowiła się nad tymi słowami. Ta uwaga miała sens, lecz kiedy w takim razie dodatkowy trening byłby najodpowiedniejszy? Nie zdążyła się porządnie nad tym zastanowić, ponieważ Tai szybko podsunęła pomysł.
- Myślę, że wystarczą codzienne ćwiczenia, kiedy nie ma prób chóru. Zawsze weselej, kiedy można poćwiczyć razem! Podoba się plan? – zakończyła wesoło.
Ropucha zmrużyła w zamyśleniu swe wspaniałe ślepia i po chwili kiwnęła głową entuzjastycznie. Przynajmniej miało być entuzjastycznie, lecz wyszło, jak to często bywa, ciut niezgrabnie. Jednakże któżby się tam przejmował? Płazica była na tyle gibka i niesamowita, że jedno niezgrabne kiwnięcie było dla niej niczym.
- Cieszę się, że ci się podoba. A jeśli chodzi o Ratko…
Ropucha stała się czujna. Nie chciała, aby Ratko wiedział o czymkolwiek. Chciała mu zrobić niespodziankę i porazić go swoją niesamowitością, aby oczarowany jej umiejętnościami w końcu ją docenił tak jak powinien to robić na co dzień!
Któreś z tych uczuć musiało odbić się na jej pyszczku, ponieważ Tajwanka nagle się poderwała zachwycona.
- Och! Naprawdę? Dobrze myślę? Chcesz mu zrobić niespodziankę?! – zapytała entuzjastycznie. – To dlatego go unikałaś. To wspaniały pomysł! Obiecuję nic mu nie mówić, nie martw się. Pomogę ci jak będę mogła! Na pewno spodoba mu się twój występ!
Goranka nie spodziewała się takiej reakcji, lecz spodobała jej się. Teraz już naprawdę widziała w Puchonce nie tyle towarzyszkę, co partnerkę w misternym planie.
Okres przed występem wypełniony był ćwiczeniami, próbami i starannym ukrywaniem planu przed Czarnogórcem. Goranka musiała mu tymczasowo wybaczyć zniewagę jakiej się dopuścił, ale tylko po to, żeby móc bez przeszkód realizować pomysł. Tai była lojalna i dotrzymała obietnicy pomocy. Za każdym razem, gdy Ratko zastanawiał się dlaczego Goranka ostatnio często znika, zmieniała tor jego myśli na jakikolwiek inny temat. Udało jej się nawet doprowadzić do tego, że chłopak nie skojarzył, że ropucha znika w czasie każdej próby chóru. Płazica była Puchonce wdzięczna. Dzięki temu mogła się skupić na próbach, a potem i na występie
W końcu nadszedł dzień występu. Miał odbyć się tuż przed uroczystą kolacją z okazji Nocy Duchów. W momencie, gdy chór ustawiał się na przodzie Wielkiej Sali, Gorance trudno było się uspokoić. Nie była oczywiście stremowana. Przecież miała wystąpić tylko dla całej szkoły, śpiewając partię solową, a Ratko miał to wszystko widzieć… Ewentualnie, po długim zastanowieniu, można powiedzieć, że była leciutko zestresowana faktem, że występuje dla Czarnogórca. W końcu przecież to wszystko było i jest dla niego! Aby mógł się przekonać o wyższości Goranki nad innymi stworzeniami, a już w szczególności nad żółwiami. To normalne, że pomimo przekonania, że będzie wspaniała to i tak troszkę się bała, że coś nie pójdzie zgodnie z planem.
Szczęśliwie ropucha nie mogła dłużej rozmyślać, ponieważ występ właśnie się zaczął. Wyprostowała się dumnie na dłoniach Tai i zaczęła śpiewać.
Ratko, wsłuchany w piosenkę chóru, przyglądał się członkom grupy. Spojrzał na śpiewającą Tai. Dziewczyna była bardzo zaangażowana w śpiewanie, ale widać było, że i tak delikatnie i ostrożnie trzyma ropuchę, będącą na jej rękach. Nagle Puchonowi zaczęło się coś nie zgadzać. Przecież Tajwanka miała kotkę, więc skąd teraz ropucha? Zmrużył oczy przyglądając się płazowi. Chwila, przecież to niemożliwe… – pomyślał niepewnie. Czy to…?
Zbliżał się moment solówki Goranki. Ropucha cały czas zadowolona i dumna z siebie patrzyła na Czarnogórca, którego wypatrzyła spośród uczniów już wcześniej. Nie mogła się doczekać możliwości popisania się przed nim swoim głosem. Już miała zaczynać, gdy…
-Goranka?! Co ty tam robisz?! – Puchon będąc w szoku nie zdał sobie sprawy, że coś mówi jak i również z tego, że wstał, wyróżniając się spośród uczniów. Flitwick obrzucił go srogim spojrzeniem. Chłopak widząc je, usiadł powoli. Płazica oburzyła się na niegrzeczne zachowanie Czarnogórca, jednak nie przerwała występu. Wykonała swoją część najlepiej jak umiała, lecz występ nie sprawiał jej już takiej przyjemności. Doprawdy, jak Ratko ośmielił się coś takiego zrobić? Przecież to oznaka niewychowania! Braku dobrych manier! Ropucha zirytowała się. Co jak co, ale nawet w stanie zaskoczenia należy zachować dobre maniery. Nie wolno przerywać czyjegoś występu. Płazica obraziła się na Puchona i doszła do wniosku, że nawet jeśli przeprosi, to nie będzie się odzywała do niego przez tydzień i zignoruje wyrazy zachwytu dla jej umiejętności. Ratko doskonale wie przecież, że ropucha wyznaje zasadę: „Dobre maniery przede wszystkim”
Powrót do góry Go down
Feliks Łukasiewicz
Ryzyk-Fizyk
Feliks Łukasiewicz


Liczba postów : 564

Skąd : Szczecin


Przede wszystkim dobre maniery Empty
PisanieTemat: Re: Przede wszystkim dobre maniery   Przede wszystkim dobre maniery I_icon_minitimeWto Gru 30, 2014 1:14 pm

Zakochałam się w Gorance <3 Przypomina mi taką dystyngowaną, starszą panią... Wyjątkowo dobrze wychowaną! xD Wspaniałe opowiadanie, miło było przeczytać coś tak uroczego ^^
Powrót do góry Go down
http://www.hetalia-w-swiecie-magii.blogspot.com
Ratko Branković
Kapitan Oczywistość
Ratko Branković


Liczba postów : 302

Motto : Edziebubu...


Przede wszystkim dobre maniery Empty
PisanieTemat: Re: Przede wszystkim dobre maniery   Przede wszystkim dobre maniery I_icon_minitimeNie Sty 11, 2015 1:46 am

Moja kochana Cheosiu, mam nadzieję, że wiesz, jak wielką sprawiłaś mi radość tym opowiadaniem~. Nie skomentowałam od razu, bo zwyczajnie jestem w tym do bani. Cóż, żeby stworzyć komentarz choć odrobinę odpowiadający mojemu uwielbieniu dla tego dzieła, musiałam je przeczytać raz jeszcze i przepisać sobie pewne fragmenty. (No popatrz, jak ładnie i oficjalnie potrafię pisać, jeszcze nie wrzuciłam żadnego „xD”! Specjalnie dla ciebie!)
No to zaczynam~! *zakasuje rękawy*
„Liczyła się dla niej opinia tylko jednej osoby – tą osobą był oczywiście jej własny, prywatny czarodziej, czyli Ratko Branković.”
A jednak mnie kochasz! *Ratko biegnie przez scenę i ze łzami w oczach bierze Gorankę w objęcia*

*Tutaj chciała wrzucić jedno zdanie, którego nie ogarniała, ale w końcu je zczaiła... po czym* ”Ratko po prostu nie ogarniał.” – NO WŁAŚNIE.

„Goranka się budziła, szła sama do Wielkiej Sali, bo Puchon zazwyczaj nie czekał aż łaskawie wstanie.”
Wiedziałam, że to ta jedyna. Śpi dłużej niż Ratko!

„Ropucha była dumna ze swojego imienia, które było całkowicie oryginalne.”
Nie żeby było takie a nie inne z powodu zadziwiającego podobieństwa do pewnego kuzyna mającego na imię Goran~

„Goranka uważała, że jeśli jest się zmęczonym to należy odpocząć, a nie męczyć się i narzekać. Dla ropuchy takie rozważania były przejawem jej mistrzowskiego geniuszu, choć inni uważali, że jest po prostu leniwa.”
Ta ropucha jest przerażająco czarnogórska.

„W sumie to chciałbym mieć żółwia.”
NO WŁAŚNIE. (Po raz drugi.)

„Niestety nikt nigdy nie widział jej ćwiczeń, przez co niektórzy uważali ją za leniwą, lecz taki wniosek był tylko przejawem ich ignorancji.”
Tak, tak, kochana. Wszyscy ci wierzymy…

„Uczeń niestety nie miał tyle szczęścia. Wytrącony z równowagi skrzekiem, potknął się o płazicę i wywrócił na zimną posadzkę.(…)Rozpoznała ucznia-wampira, który był znany wśród wszystkich zwierząt.”
Goraneczko, za powalenie Vlada należy ci się jakaś nagroda! Pan jest dumny! xD Jakiś pomysł, Ela?

„Płazica miała jednak nadzieję, że Ratko zrozumie. Ba! Miała nadzieję. Była tego pewna! Szczególnie, że te piękne ropusze słowa wykumka i wyrechota mu Goranka!”
Po tych wszystkich latach nadal wierzy w to, że Ratko coś ogarnie. Złapało mnie to za serce~ I w ogóle, sama chciałabym usłyszeć słowa tej piosenki.

„Profesor nagle zaczął kumkać i rechotać w skomplikowany sposób.”
Nie mam pojęcia dlaczego, ale jak to sobie wyobraziłam… to niebywale urocze!

„ Ratko nie było, mogła to stwierdzić od razu. Była wyczulona na jego aurę i doskonale wiedziała kiedy jest blisko.”
Dawwwww!

„Udało jej się nawet doprowadzić do tego, że chłopak nie skojarzył, że ropucha znika w czasie każdej próby chóru.”
To zapewne nie było zbyt trudne.

„Nagle Puchonowi zaczęło się coś nie zgadzać. Przecież Tajwanka miała kotkę, więc skąd teraz ropucha? Zmrużył oczy przyglądając się płazowi. Chwila, przecież to niemożliwe… – pomyślał niepewnie. Czy to…?”
Nie… nie, nie, nie… nawet nie próbuj… siedź na tyłku i ciesz się występem! Po cichu! Ratko, nie waż się…

„Goranka?! Co ty tam robisz?!”
…robić właśnie tego .___. (Userka wznosi na cześć swojej postaci uroczysty face palm.)

No i co zrobiłaś, Cheoś? Całe opowiadanie o chórze i śpiewaniu, teraz zostaje mi zwinąć się w kłębek pod kocem i tęsknić za tym! Ach, stare, dobre czasy. Sama jakoś nie zauważyłam tego… Tai w chórze bez ropuchy, Ratko z ropuchą, ale nie w chórze… Pięknie to połączyłaś! I para zadowolona, i zwierzak ma się czym zająć ;D
Opowiadanie wlało we mnie trochę pozytywnej energii, za co jestem wdzięczna. Teraz mam radochę, ilekroć widzę, że to wisi sobie tutaj na forum! A teraz… chyba muszę sobie kupić kolejną rzecz z ropuchą .u.

Taki komentarz wystarczy? Tyle nad nim siedziałam, a jakiś krótki wyszedł xD


Powrót do góry Go down
Sponsored content





Przede wszystkim dobre maniery Empty
PisanieTemat: Re: Przede wszystkim dobre maniery   Przede wszystkim dobre maniery I_icon_minitime

Powrót do góry Go down
 
Przede wszystkim dobre maniery
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Hogwartalia :: Pozostałe Fora :: -
Skocz do: